Bliźniaczki obserwowały
zachowanie Eli’ ego, które zdawało się być normalne. Jednak dziewczyny zgodnie
nie dawały za wygraną. Śledziły też i zielonowłosego.
Dirk natomiast po rozmowie sam na sam z blondynem w
czapce, chodził niezadowolony i rozdrażniony. To zachowanie bardziej
przyciągnęło uwagę dziewczyn. O dziwo nie kłóciły się jak to miały w zwyczaju.
Wspólny plan je zjednał na ten wieczór.
Od godziny 22.00
czatowały na wykradających się jak sądziły – by przyłapać ich na gorącym
uczynku… Jednak nie były pewne czego. Może handlowali narkotykami? Może ta cała
księżycowa grota to klub nocny… możliwości jakie kłębiły się w dwóch głowach
narastały jak narastała ciekawość obu dziewczyn.
O północy
zaczynały już przysypiać, otrzeźwiały słysząc ruch na schodach prowadzących do
sypialni chłopców. Był to fałszywy alarm, blondyn dziwnie ścięty poszedł do
łazienki. Zawiedzione wymieniły tylko spojrzenia i czekały dalej. Pół godziny
później ich ciekawość i cierpliwość została nagrodzona. Poruszyła się ponownie
klamka sypialni chłopców i wyszły dwie osoby. Jedna się potknęła…
-ciszej- syknął zielonowłosy ubrany w
bluzę z kapturem i jakieś dresowe spodnie. Niezadowolony z potknięcia blondyna,
który za nim szedł. Eli ubrany w szare krótkie spodenki i biały podkoszulek, na
głowie miał jak zawsze brązową czapkę z daszkiem. Przecierał zaspane oczy i
ziewał bezgłośnie.
Nie zauważyli na
początku dziewczyny. Otworzyli drzwi na korytarz sprawdzając czy nikt nie
chodzi i po cichu wymknęli się z budynku. Dziewczyny pewne, że ci ich nie
zauważyli, postanowiły kontynuować dochodzenie. Podążyły za nimi do parku,
gdzie ci się rozpłynęli..
-miałem przeczucie co do tych dwóch-
mruknął sam do siebie Dirk obserwując z drzewa dziewczyny, które się rozglądały. Słysząc szelest ruszyły jedną ze
ścieżek myśląc, że to chłopcy.
-odeszły- mruknął Eli przeciągając się
jak kot. Zaczepił się o gałąź i spadła chłopakowi brązowa czapka z głowy.
Odsłaniając w ten sposób kocie uszy.- moja czapka- jęknął z żalem.
-później po nią wrócimy… Caleb na nas
czeka i jesteśmy już spóźnieni przez Olivera.- powiedział Dirk i skoczył na
kolejne drzewo.
Eli zeskoczył
jak kot. Zadowolony podniósł czapkę, a widząc, że kolega jest daleko zaczął go
gonić wdrapując się zręcznie na drzewo. Dogonił go i zeskoczyli na wystającą
skalną półkę.Weszli do groty oświetlanej światłem księżyca.
W środku już
czekał na nich ubrany na czarno jak zwykle, Caleb. Zazwyczaj związane włosy były rozpuszczone i
nastroszone. Oczy miał kompletnie czarne, a twarz była trupioblada.
-nareszcie czemu tak długo?!- wybuchnął
na powitanie Caleb odsłaniając lśniące białe kły.
-musieliśmy zgubić nowe.- spojrzał na
Dirka.- Lazły za nami te wścibskie bliźniaczki- wyjaśnił Eli.- przyprowadziłem
go jak prosiłeś…- dodał wskazując zielonowłosego, który lekko się uśmiechał.
-wiem czego chcesz- powiedział
uśmiechając się Dirk odgarnął długie włosy z szyi- smacznego- dodał, gdy Caleb
obok niego się zjawił. Nachylił się i wbił białe kły w delikatną skórę chłopaka.-
słyszałem od Eli’ ego co chciałeś zrobić z nową…- zaczął rozmowę słysząc jak
ten mlaska.
-mhm…- zabrzmiała odpowiedź.
-rozmawialiśmy o ludziach…
-mhm…
-i o tym co wolno, a czego nie wolno w
szkole, prawda?
-mhm…
-Eli stosuje się do zasad. A ty?
-stosuję się, ale…- przerwał na chwilę
posiłek.
-ale, co?
-nie mogłem się oprzeć…- Wyjaśnił.
-dobrze, że w porę się pojawiłem-
wtrącił Eli, a na nim spoczął wzrok Dirka i Caleba. Chłopak skulił uszy oraz
ogon i usiadł na skałce.- okay już milczę…
-Caleb nie możesz zjadać uczniów. Mogą
skończyć jak ten Black Hay III i zacznie się polowanie na potwory. Jeśli
będziesz chciał się posilić poproś mnie… w ostateczności poproś Eli’ ego by
mnie zawołał. I jeszcze raz powtórzę nie żyw się uczniami- objechał wampira Dirk-
skończyłeś się pożywiać?
-nie- wbił się ponownie w szyję Dirka,
ten tylko westchnął i spojrzał na siedzącego na kamieniu Eli’ ego.
-grzeczny kotek- powiedział Dirk i
uśmiechnął się widząc merdający jak u psa ogon chłopaka. A ten podbiegł do
zielonowłosego.- dobrze, mów co chciałeś…- zwrócił się do Eli’ego- ajaj… nie
wbijaj się tak mocno nie ucieknę…
-mogę?- spytał niepewnie spojrzawszy na
pochłoniętego jedzeniem wampira.
-tak- odpowiedział zielonowłosy
głaszcząc jednocześnie po głowie Caleba.
-Będziemy mieli problem z tymi
wszędobylskimi.- stwierdził blondyn.
-mhm…
-no tak. Nie dziwi mnie, że je wywalili
z ludzkiej szkoły. Rodzice pozbyli się z chęcią gorszych potworów od nas…-
kontynuował Eli.
-jak to?- zdziwił się Dirk.
-Wszędzie ich pełno! A dopiero co
przyjechały… łażą za mną! Czuje się prześladowany… już wolę by Caleb mnie
ugryzł.
-A mogę…?- Złośliwie uśmiechnał się
Caleb ocierając usta dłonią.
-ZAPOMNIJ! To tak przykładowo! Trzymaj
te zęby z dala od mnie!- prychnął Eli otrząsając się.
-trzeba będzie zająć się nimi. Tak by
myślały iż odkryły to co chciały.- zastanowił się głośno Dirk.
-co masz na myśli? W sumie to wasz
problem.- wzruszył ramionami Caleb.- ja muszę popracować nad czymś innym.
-ej. Ty może miałeś takie
doświadczenia…- zaczął Eli zwracając się do Caleba.- z takimi wścibskimi … albo
twój ojciec… o on na pewno!
-on takie zjadał na przystawkę- warknął
Caleb, co oznaczało by dali mu spokój. Obaj popatrzyli na siebie zakłopotani.
***
-to twoja wina!- warknęła Gay w stronę
May zdejmującej pajęczynę z twarzy.
-jestem cała w pajęczynie- jęknęła May-
dlatego nie lubię lasów…
-chyba zgubiłyśmy ich- stwierdziła Gay
zapalając latarkę.
-zgaś to! A jak zobaczą światło?!
Pomyślą, że ich śledzimy!- warknęła May do bliźniaczki.
-a nie śledzimy?- spytała Gay i
popatrzyła na siostrę.
-kogo śledzicie?- usłyszały znajomy
głos.
-pan Moore?- zdziwiły się obracając w
stronę wychowawcy.
-co robicie o tak później porze w
parku?!- spytał mężczyzna oświetlając dziewczyny lampą naftową.
-a pan co tu robi?- spytała Gay.
Mężczyzna
pokręcił głową i zaprowadził bliźniaczki do dworu po drodze dając wykład jakie
to niebezpieczne w nocy poruszać się po parku… po ukaraniu i okazaniu skruchy
wróciły do pokoju. Wyjrzały przez okno sprawdzając czy przypadkiem tamci nie
wracają. Lecz noc była spokojna i cicha.
-może nam się wydawało- zastanowiła się
Gay stojąca na balkoniku.
-może tak- zgodziła się May przeciągnęła
się i ziewnęła- rano to sprawdzimy- dodała i położyła się spać. Gay też
przeciągnęła się i położyła się do łóżka.
******
I co o tym
myślicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz