Jill zostaje obudzona
łomotaniem do drzwi. Przeciąga się na łóżku, podrapała się po głowie i
przetarła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znajduje. Dopiero
po kilku długich minutach dotarło do niej, że ktoś wali do drzwi. Nałożyła
klapki na nogi i narzucając szlafrok na siebie, otworzyła drzwi.
-nareszcie- powiedział zniecierpliwiony
brunet.
-nie gadam z tobą!- stwierdziła i
chciała zamknąć drzwi, lecz ten wszedł do sypialni na siłę.
-Przyszedłem cię przeprosić za wczoraj…-
zaczął mówić nie odwracając się do dziewczyny przodem i rozglądając się po
pomieszczeniu.
-Wiesz która godzina?! Piąta rano!
Człowieku to jeszcze środek nocy! Wynoś się stąd! Idę spać- oburzyła się
dziewczyna siadając na łóżku.- a poza tym nie gadam z tobą…
-gadasz!- krzyknął odwracając się do
niej przodem. Odetchnął i spojrzał na dziewczynę.- nie powinienem tak się
wczoraj zachować, za co przepraszam. Przyjmiesz przeprosiny?
-wiesz co… o tej godzinie to nie myślę…
-tak?
-jesteś szurnięty i to zdrowo szurnięty!
Też pomysł przepraszać w środku nocy…! Sumienie cię gryzło czy co?!
-przyjęłaś przeprosiny czy nie?!
-dasz mi spać jak powiem NIE?!
-poczekam aż powiesz tak.- wzruszył
ramionami i usiadł na krześle stojącym przy biurku.- więc przyjmujesz
przeprosiny?
-okay…- odetchnęła rozejrzała się po
pokoju i spojrzała na Caleba. W tym momencie bawiącego się kosmykiem związanych
włosów, który zerkał na dziewczynę.- Wzywam wychowawcę…
-więc?- nic sobie z tego nie robił.
-Wynoś się!
-nie mogę. Twoje siostry podpadły i dyrektor
kazał nam was niańczyć. Wszystkie trzy. Ja mam przydzieloną ciebie, więc nie
licz, że wyjdę. A ponieważ pobudka jest o 6.00 rano to poczekam by dwa razy nie
chodzić. Śpiochu…
-jak to ukarana?! Nic nie zrobiłam!
-nie wiem. Dyrektor nas wezwał i kazał
pilnować.
-was to znaczy kogo?! Miałam jakiś
wybór?! I tak zaocznie mnie ukarał?! O nie!- domyśliła się, że to przez
siostry.- ja je chyba pozabijam! Co na wywijały?
-nie wiem. Ale od godziny 6.00 rano do
22.00 wieczorem mamy was pilnować. Mi też to nie na rękę… więc jak przyjmiesz
te przeprosiny?
-niech ci będzie. Przyjmuję przeprosiny…
zadowolony?! A teraz się wynoś i daj mi jeszcze pospać!- powiedziała podchodząc
do chłopaka i ostatnie słowa mówiąc prosto w twarz Caleba.
-śpioch taki jak Dirk- stwierdził, wstał
i wyszedł.- cholera czemu podeszła?! Miałem chęć wgryźć się w tę delikatną
skórę…no i znowu jestem głodny… ta młoda robi mi tylko apetyt…- rozmyślał
wchodząc do sypialni chłopców i kładąc się na łóżko stojące najbliżej drzwi.
Zamknął oczy do snu.
Godzina 9.00 rano
dwie niewyspane dziewczyny szły za Dirkiem i Jasperem obaj byli niezadowoleni z
roli nianiek. Prowadzone do stołówki marudziły, że są bez serca (Gay), czemu
taka kara?! (May)
-Dirk…- ziewnęła May- gdzie polazłeś w
nocy…- ponownie ziewnęła zmieniając temat.
-i jak to możliwe, że jesteś taki
wypoczęty…- ziewnęła Gay. Obok niej przebiegł chłopak w brązowej czapce.
-Dirk nie uwierzysz!- wykrzyknął wesoły
Eli poprawiając czapkę.
-ja ci chyba wszyję gumkę do tej czapki-
warknął Dirk- ile razy ci mówiłem byś nie biegał?!- spytał zielonowłosy.
Blondyn zaczął liczyć na palcach.
-dziś tylko 15razy- stwierdził i
pomachał do wychodzącego z pokoju starszej grupy Caleba i ciągniętą przez niego
za rękę Jill w klapkach.
-jestem odpowiedzialny za ciebie masz
wszędzie ze mną chodzić- warknął niezadowolony Caleb.
-dałbyś mi chociaż ubrać buty!- warknęła
wyszarpując rękę chłopakowi.- weź sobie tą- pociągnęła w jego stronę May, tak
że ta wylądowała w objęciach chłopaka.- a ja będę chodzić z nim.- podeszła do
Jaspera.
-JILL! Przesadziłaś!- krzyknęła May
odwracając się do siostry przodem. Caleb stał jak wryty, nie zrozumiał o co
chodziło dla Jill, lecz jego wzrok przyciągnęła odkryta apetyczna szyja May.
-Caleb- upomniał Dirk surowo patrzący na
chłopaka, który miał zamiar pochylić się do ukąszenia w szyję dziewczyny. Po
spojrzeniu na Dirka wyprostował się.
-z tobą to będzie przyjemność-
uśmiechnął się szeroko Jasper.- też nie lubisz wstawać? No lubisz pospać?- na
jego pytania dziewczyna szeroko uśmiechnęła się.
-to one na wywijały ja dostałam
rykoszetem. I Noe mylisz się jakbyś mnie budził około 8.00…
-to dobra godzina- stwierdził chłopak
podsuwając krzesło. Zerknął tryumfalnie na Caleba.- Przypadła ci ta gorsza
sióstr… jak sobie świątynia spokojności poradzi?
Caleb
w odpowiedzi uniósł jedną brew i zmroził chłopaka spojrzeniem.
-czemu te siostrzyczki tak smacznie
wyglądają… czemu ten dupek tryumfuje?!- pomyślał i spojrzał na kłócące się bliźniaczki.-
ZAMKNIJCIE SIĘ!- krzyknął, a gdy wszystkie trzy zamilkły i spojrzały na niego.-
jestem głodny, czy możemy przystąpić do posiłku?!- zmrużył oczy patrząc na
każdą z osobna. Dziewczyny przez chwilę patrzyły zdziwione na chłopaka, a
następnie na siebie.- możemy?- powtórzył spokojniej i bardziej opanowanym
głosem.
-tak, możemy przystąpić do posiłku-
odpowiedziała złośliwie Jill patrząc na brunecika. Dirk uśmiechnął się.
-może to i nie taki zły pomysł…- zaczął
Dirk siadając przy jednej z ław. Obok niego usiadł Caleb.
-to co zawsze?- spytał Eli patrząc na
obu chłopaków.
-tak Eli. To co zawsze, a wam co
dziewczyny?- powiedział spokojnie Dirk.
-to co proponujecie.- zadecydowały
jednocześnie bliźniaczki.- znowu zaczynasz!
-wszystko oprócz mięsa.- powiedziała
Jill biorąc serwetkę.
-zaraz przyniosę- powiedział energicznie
Eli.
-nie biegaj!- krzyknął Dirk na
biegnącego blondyna w czapce.
-16raz!- odkrzyknął już idąc.
Po kilku
minutach przyniósł śniadanie. Podczas
którego Gay stwierdziła, że May ma za dużo frytek i zaczęła jej podjadać. A ta
w odwecie wypiła jej cole, po chwili ponownie się kłóciły o wszystko i o nic.
-umiecie jeść w ciszy?- warknął
podirytowany Caleb.
-następnym razem większa porcja dla Gay.
Ona chyba ma gumowy żołądek- powiadomiła Jill.
-następnym razem usiądziecie osobno.-
ponuro popatrzył na brunetki.
-też miałem na myśli rozdzielenie Gay i
May.- przytaknął Dirk i kąta okiem spojrzał na Caleba.
-ja jestem na tak, miałam niezbyt udany
początek z tym typem co siedzi obok ciebie…- powiedziała Jill patrząc na
jedzącego Caleba- co ty jesz?
-stek średnio wypieczony, chcesz
spróbować?- spytał złośliwie Caleb patrząc na obrzydzoną tym widokiem Jill.
-wiesz, że kiedyś to było żywe
stworzenie?!
-Naprawdę?- wzruszył ramionami Caleb, nadziewając
ostatni kawałek mięsa na widelec.- A może wolisz bym ciebie zjadł? Też jesteś
żywe stworzenie i to takie jeszcze na chodzie… nie to coś.- włożył sobie do ust
ignorując oburzone spojrzenie brunetki.
-i ja ci wybaczyłam. Ty potworze.-
warknęła Jill.
-Jill my też jemy mięso… zostaw go-
stanęła w obronie bruneta May.
-wy to od urodzenia potworki jedne.-
fuknęła Jill wstając i idąc w stronę wyjścia.
-ej! Poczekaj!- krzyknął Dirk.- na
niańkę…
-skończyłaś?- zwrócił się do May- więc
idziemy.- powiedział wstając Caleb. A wyprzedzając pytanie May- na boisko muszę
poćwiczyć- dodał odchodząc za nim pobiegła jedna z bliźniaczek.
-Skoro idziemy na boisko, to powinnam
się przebrać… poczekasz na mnie? Przebiorę się bardzo szybko w coś bardziej
odpowiedniego…- stwierdziła May wychodząc za Calebem ze stołówki. Chłopak się
nie odezwał szedł przed nią równym szybkim krokiem, gdy weszli do holu
zatrzymał się.
-czekam tu na ciebie, pośpiesz się.-
polecił Caleb, dziewczyna do niego się uśmiechnęła salutując i wbiegła do
pokoju swojej grupy.
Dziesięć minut
później stamtąd wychodzi brunetka. Ubrana w różową koszulkę na ramiączkach,
czarne krótkie spodenki, różowe skarpetki i czarne adidasy. Włosy miała
splecione w koński ogon, na szyi wisiał amulet japoński symbolizujący
szczęście.
-jestem gotowa- powiedziała uśmiechając
się.
Caleb się nie
odezwał i ruszył przodem. Po wyjściu z budynku skręcił w prawą uliczkę przeszli
kawałek i znaleźli się na boiskach: Kort tenisowy, boisko do piłki nożnej, do
baseball, do koszykówki… Podeszli do grupki stojącej na boisku do koszykówki.
May szła za
Calebem zachwycając się tym co było w około… Nawet nie zasypujący go pytaniami
dokąd i po co idą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz