Szkołę odwiedziło:

06. Wymiana

Jill zostaje obudzona łomotaniem do drzwi. Przeciąga się na łóżku, podrapała się po głowie i przetarła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znajduje. Dopiero po kilku długich minutach dotarło do niej, że ktoś wali do drzwi. Nałożyła klapki na nogi i narzucając szlafrok na siebie, otworzyła drzwi.
-nareszcie- powiedział zniecierpliwiony brunet.
-nie gadam z tobą!- stwierdziła i chciała zamknąć drzwi, lecz ten wszedł do sypialni na siłę.
-Przyszedłem cię przeprosić za wczoraj…- zaczął mówić nie odwracając się do dziewczyny przodem i rozglądając się po pomieszczeniu.
-Wiesz która godzina?! Piąta rano! Człowieku to jeszcze środek nocy! Wynoś się stąd! Idę spać- oburzyła się dziewczyna siadając na łóżku.- a poza tym nie gadam z tobą…
-gadasz!- krzyknął odwracając się do niej przodem. Odetchnął i spojrzał na dziewczynę.- nie powinienem tak się wczoraj zachować, za co przepraszam. Przyjmiesz przeprosiny?
-wiesz co… o tej godzinie to nie myślę…
-tak?
-jesteś szurnięty i to zdrowo szurnięty! Też pomysł przepraszać w środku nocy…! Sumienie cię gryzło czy co?!
-przyjęłaś przeprosiny czy nie?!
-dasz mi spać jak powiem NIE?!
-poczekam aż powiesz tak.- wzruszył ramionami i usiadł na krześle stojącym przy biurku.- więc przyjmujesz przeprosiny?
-okay…- odetchnęła rozejrzała się po pokoju i spojrzała na Caleba. W tym momencie bawiącego się kosmykiem związanych włosów, który zerkał na dziewczynę.- Wzywam wychowawcę…
-więc?- nic sobie z tego nie robił.
-Wynoś się!
-nie mogę. Twoje siostry podpadły i dyrektor kazał nam was niańczyć. Wszystkie trzy. Ja mam przydzieloną ciebie, więc nie licz, że wyjdę. A ponieważ pobudka jest o 6.00 rano to poczekam by dwa razy nie chodzić. Śpiochu…
-jak to ukarana?! Nic nie zrobiłam!
-nie wiem. Dyrektor nas wezwał i kazał pilnować.
-was to znaczy kogo?! Miałam jakiś wybór?! I tak zaocznie mnie ukarał?! O nie!- domyśliła się, że to przez siostry.- ja je chyba pozabijam! Co na wywijały?
-nie wiem. Ale od godziny 6.00 rano do 22.00 wieczorem mamy was pilnować. Mi też to nie na rękę… więc jak przyjmiesz te przeprosiny?
-niech ci będzie. Przyjmuję przeprosiny… zadowolony?! A teraz się wynoś i daj mi jeszcze pospać!- powiedziała podchodząc do chłopaka i ostatnie słowa mówiąc prosto w twarz Caleba.
-śpioch taki jak Dirk- stwierdził, wstał i wyszedł.- cholera czemu podeszła?! Miałem chęć wgryźć się w tę delikatną skórę…no i znowu jestem głodny… ta młoda robi mi tylko apetyt…- rozmyślał wchodząc do sypialni chłopców i kładąc się na łóżko stojące najbliżej drzwi. Zamknął oczy do snu.
Godzina 9.00 rano dwie niewyspane dziewczyny szły za Dirkiem i Jasperem obaj byli niezadowoleni z roli nianiek. Prowadzone do stołówki marudziły, że są bez serca (Gay), czemu taka kara?! (May)
-Dirk…- ziewnęła May- gdzie polazłeś w nocy…- ponownie ziewnęła zmieniając temat.
-i jak to możliwe, że jesteś taki wypoczęty…- ziewnęła Gay. Obok niej przebiegł chłopak w brązowej czapce.
-Dirk nie uwierzysz!- wykrzyknął wesoły Eli poprawiając czapkę.
-ja ci chyba wszyję gumkę do tej czapki- warknął Dirk- ile razy ci mówiłem byś nie biegał?!- spytał zielonowłosy. Blondyn zaczął liczyć na palcach.
-dziś tylko 15razy- stwierdził i pomachał do wychodzącego z pokoju starszej grupy Caleba i ciągniętą przez niego za rękę Jill w klapkach.
-jestem odpowiedzialny za ciebie masz wszędzie ze mną chodzić- warknął niezadowolony Caleb.
-dałbyś mi chociaż ubrać buty!- warknęła wyszarpując rękę chłopakowi.- weź sobie tą- pociągnęła w jego stronę May, tak że ta wylądowała w objęciach chłopaka.- a ja będę chodzić z nim.- podeszła do Jaspera.
-JILL! Przesadziłaś!- krzyknęła May odwracając się do siostry przodem. Caleb stał jak wryty, nie zrozumiał o co chodziło dla Jill, lecz jego wzrok przyciągnęła odkryta apetyczna szyja May.
-Caleb- upomniał Dirk surowo patrzący na chłopaka, który miał zamiar pochylić się do ukąszenia w szyję dziewczyny. Po spojrzeniu na Dirka wyprostował się.
-z tobą to będzie przyjemność- uśmiechnął się szeroko Jasper.- też nie lubisz wstawać? No lubisz pospać?- na jego pytania dziewczyna szeroko uśmiechnęła się.
-to one na wywijały ja dostałam rykoszetem. I Noe mylisz się jakbyś mnie budził około 8.00…
-to dobra godzina- stwierdził chłopak podsuwając krzesło. Zerknął tryumfalnie na Caleba.- Przypadła ci ta gorsza sióstr… jak sobie świątynia spokojności poradzi?
                Caleb w odpowiedzi uniósł jedną brew i zmroził chłopaka spojrzeniem.
-czemu te siostrzyczki tak smacznie wyglądają… czemu ten dupek tryumfuje?!- pomyślał i spojrzał na kłócące się bliźniaczki.- ZAMKNIJCIE SIĘ!- krzyknął, a gdy wszystkie trzy zamilkły i spojrzały na niego.- jestem głodny, czy możemy przystąpić do posiłku?!- zmrużył oczy patrząc na każdą z osobna. Dziewczyny przez chwilę patrzyły zdziwione na chłopaka, a następnie na siebie.- możemy?- powtórzył spokojniej i bardziej opanowanym głosem.
-tak, możemy przystąpić do posiłku- odpowiedziała złośliwie Jill patrząc na brunecika. Dirk uśmiechnął się.
-może to i nie taki zły pomysł…- zaczął Dirk siadając przy jednej z ław. Obok niego usiadł Caleb.
-to co zawsze?- spytał Eli patrząc na obu chłopaków.
-tak Eli. To co zawsze, a wam co dziewczyny?- powiedział spokojnie Dirk.
-to co proponujecie.- zadecydowały jednocześnie bliźniaczki.- znowu zaczynasz!
-wszystko oprócz mięsa.- powiedziała Jill biorąc serwetkę.
-zaraz przyniosę- powiedział energicznie Eli.
-nie biegaj!- krzyknął Dirk na biegnącego blondyna w czapce.
-16raz!- odkrzyknął już idąc.
Po kilku minutach przyniósł śniadanie.  Podczas którego Gay stwierdziła, że May ma za dużo frytek i zaczęła jej podjadać. A ta w odwecie wypiła jej cole, po chwili ponownie się kłóciły o wszystko i o nic.
-umiecie jeść w ciszy?- warknął podirytowany Caleb.
-następnym razem większa porcja dla Gay. Ona chyba ma gumowy żołądek- powiadomiła Jill.
-następnym razem usiądziecie osobno.- ponuro popatrzył na brunetki.
-też miałem na myśli rozdzielenie Gay i May.- przytaknął Dirk i kąta okiem spojrzał na Caleba.
-ja jestem na tak, miałam niezbyt udany początek z tym typem co siedzi obok ciebie…- powiedziała Jill patrząc na jedzącego Caleba- co ty jesz?
-stek średnio wypieczony, chcesz spróbować?- spytał złośliwie Caleb patrząc na obrzydzoną tym widokiem Jill.
-wiesz, że kiedyś to było żywe stworzenie?!
-Naprawdę?- wzruszył ramionami Caleb, nadziewając ostatni kawałek mięsa na widelec.- A może wolisz bym ciebie zjadł? Też jesteś żywe stworzenie i to takie jeszcze na chodzie… nie to coś.- włożył sobie do ust ignorując oburzone spojrzenie brunetki.
-i ja ci wybaczyłam. Ty potworze.- warknęła Jill.
-Jill my też jemy mięso… zostaw go- stanęła w obronie bruneta May.
-wy to od urodzenia potworki jedne.- fuknęła Jill wstając i idąc w stronę wyjścia.
-ej! Poczekaj!- krzyknął Dirk.- na niańkę…
-skończyłaś?- zwrócił się do May- więc idziemy.- powiedział wstając Caleb. A wyprzedzając pytanie May- na boisko muszę poćwiczyć- dodał odchodząc za nim pobiegła jedna z bliźniaczek.
-Skoro idziemy na boisko, to powinnam się przebrać… poczekasz na mnie? Przebiorę się bardzo szybko w coś bardziej odpowiedniego…- stwierdziła May wychodząc za Calebem ze stołówki. Chłopak się nie odezwał szedł przed nią równym szybkim krokiem, gdy weszli do holu zatrzymał się.
-czekam tu na ciebie, pośpiesz się.- polecił Caleb, dziewczyna do niego się uśmiechnęła salutując i wbiegła do pokoju swojej grupy.
Dziesięć minut później stamtąd wychodzi brunetka. Ubrana w różową koszulkę na ramiączkach, czarne krótkie spodenki, różowe skarpetki i czarne adidasy. Włosy miała splecione w koński ogon, na szyi wisiał amulet japoński symbolizujący szczęście.
-jestem gotowa- powiedziała uśmiechając się.
Caleb się nie odezwał i ruszył przodem. Po wyjściu z budynku skręcił w prawą uliczkę przeszli kawałek i znaleźli się na boiskach: Kort tenisowy, boisko do piłki nożnej, do baseball, do koszykówki… Podeszli do grupki stojącej na boisku do koszykówki.

May szła za Calebem zachwycając się tym co było w około… Nawet nie zasypujący go pytaniami dokąd i po co idą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz