Szkołę odwiedziło:

09. No i bądź szczerym...

Gdy rozmowa toczyła się po między chłopakami, Jill po dotyku zimnej dłoni na czole zaczęła się budzić. Pierwsze, co zobaczyła to była skała przed sobą, zerknęła ku górze i zobaczyła sylwetkę chłopaka odwróconego tyłem.
-cholera od czego mi tak głowa i ręka boli?- pomyślała próbując ruszyć obolałą ręką.
Niechcący trąciła nogę chłopaka, który się odwrócił i nachylił nad nią. Wydało jej się, że to Caleb. Coś powiedział, lecz go nie rozumiała. Dopiero po chwili dotarło do niej gdzie jest. Ponownie spojrzała na Caleba, a widząc wyraźniej dostrzegła, że jednak miała rację, iż to on. Podniosła się gwałtownie.
-odsuń się ode mnie!- poczym zauważyła zielonowłosego i blondyna. Zmrużyła oczy by się przyjrzeć niebyła pewna czy widzi coś błyszczącego na czole zielonowłosego, ale jej wzrok przyciągnęły jednak kocie uszy i ogon blondyna.- czym wy do cholery jesteście?!- wypaliła widząc jak tamta dwójka próbuje ukryć znak, uszy i ogon…
-mam lepsze. Jak ty do cholery tu wlazłaś ze swoimi siostrzyczkami?- spytał chłodno Caleb przybliżając się do twarzy dziewczyny zmuszając by spojrzała w jego oczy i nie rozpraszała się chłopakami.
-sama chcę to wiedzieć i gdzie ja jestem?! Zabieraj się ze mnie!- krzyknęła spychając pochylonego nad sobą wampira.
Tym czasem Dirk głęboko odetchnął zasłaniając złoty znak grzywką podszedł do Caleba.
-jesteś w księżycowej grocie. Na prawym przed ramieniu masz coś co należy do mnie…- urwał na chwilę widząc jak ta spojrzała na rękę na srebrzysto mieniącą się bransoletę z wyblakłym kamieniem po środku.- tak to. Nie da się jej zdjąć, choć bym chciał. Aż do naładowania się ich do końca.
-To spróbuj skoro twoje!- stwierdziła Jill.
-nie mogę. Ja… no nie wiem… ech…- westchnął- nie jestem człowiekiem… no jestem, ale nie jestem…
-gubię się. Gadaj prawdę. Mam wprawę po dwóch siostrach, a one zacinają się kiedy kłamią.
-e no… y…- popatrzył na rozbawionego Caleba.- nie śmiej się.- fuknął- pochodzę z ciemnej strony księżyca. Przybyłem na ziemię naładować te bransolety- wskazał to co ma na przedramieniu- pomaga mi w tym Eli i Caleb… jestem księżycowym człowiekiem…
-a oni też?- spytała z lekkim niedowierzaniem.
-nie! oni nie…- szybko zaprotestował.
-ty księżycowy człowiek?- powiedziała z ironią wstając.- a oni wobec tego kim są?
-ee… to… kiciuś… a to… no…- ponownie zaczął się jąkać Dirk.
-Znowu kręcisz? Zaraz wyskoczysz mi z tekstem to demony! Jeden koci mrał… a drugi zombi… nieee… on mi przypomina… a już wiem. Wampira, takiego z tych Vampirsów… ulubionej kapeli May. Tylko ząbki przyprawić i… a konkretnie. Kim są ci kretyni? Bo ci i tak nie wierzę… a zresztą.- machnęła ręką - wracam do pokoju…- ruszyła w kierunku wyjścia i o mało nie spadła ze skalnej półki.- kurde! Jak stąd wyjść?!- wróciła do środka i dopiero teraz zauważyła siostry, brane na ręce przez Caleba i Dirka.
-Eli pokarz jej wyjście- poprosił Dirk trzymający na rękach Gay. Twarz chłopaka pojaśniała i wybiegł z groty stanął na skalnej półce.
-złap mnie dobrze za szyję i nie puszczaj- poprosił Jill, która wzruszyła ramionami podeszła do chłopaka.
- to prawdziwe?- spytała macając uszy blondyna, który zaczął się śmiać.
-tak prawdziwe przestań łaskoczesz…- zachichotał Eli, a gdy przestała spojrzał na nią- trzymaj się mocno, bo inaczej spadniesz- polecił, dziewczyna objęła go za szyję- dobrze się trzymasz?
-ta- powiedziała i spojrzał na jego uszy. Chłopak podskoczył i zaczął się wspinać po skale- cholera- pisnęła patrząc w dół i mocniej objęła i zamknęła oczy.- cholera czemu się nie domyśliłam?!- pomyślała i usłyszała, że są już na miejscu. Otworzyła oczy i zobaczyła Dirka i Caleba trzymających jej siostry. Skierowali się ku dworowi, po drodze Jill próbowała się jak najwięcej dowiedzieć o zdarzeniu które zaszło  po otwarciu szmaragdowej szkatuły. Dirk wszystko wyjaśnił jak umiał… zdając sobie sprawę, że ta i tak do końca mu nie wierzy…
***
Godzina 4.00 rano Caleb padnięty położył się z myślą o pospaniu do 10.00. Lecz godzinę później do sypialni wpada dziewczyna budząc wszystkich po kolei w poszukiwaniu bruneta. Szarpnęła jego ramię. Caleb spojrzał na nią zaspany.
-chodź- powiedziała uśmiechając się szeroko.
-do jasnej cholery jest 5.00- stwierdził z niezadowoleniem  patrząc na elektroniczny zegarek, poczym na niewyspanych współ lokatorów pokoju i w końcu na dziewczynę, której włosy lekko pociemniały.- May idź jeszcze spać jestem zmęczony…- powiedział odwracając się tyłem do dziewczyny i nakrywając kocem.
-ile można spać?! Wstawaj- warknęła ściągając koc z wampira. Caleb spojrzał na nią niezadowolony wyrwał jej koc i przykrył się ponownie.
-idź spać i daj mi jeszcze pospać. Wczoraj miałem męczący dzień- warknął spod koca, gdy dziewczyna nie dawała za wygraną.
-okay- w końcu się zgodziła i wpakowała mu się na łóżko.- poczekam tu, aż się wyśpisz- stwierdziła rozwalając się na pół łóżka.
-cholera… co za uparta smarkula- pomyślał nie odwracając się do niej. Koledzy z pokoju spojrzeli na dziewczynę i na nakrytego po czubek głowy Caleba i zaczęli chichotać, wracając do swoich łóżek.
-wiesz mała, że możecie mieć przerąbane jak jakiś z opiekunów was przyłapie- zachichotał blondyn nakrywając się kocem. Kilka minut później Caleb pogrążył się ponownie w śnie, myśląc, że dziewczyna da sobie spokój, gdy przestanie reagować.
Do pewnego stopnia miał rację. May siedziała cicho na jego łóżku patrząc na świecące jeszcze słabym światłem słońce. Po jakimś czasie znudzona zaczęła drzemać.
-Caaaleb- szepnęła układając się obok chłopaka odwróconego tyłem do niej- nudzę się- ziewnęła patrząc jak ten nie reaguje.
-May idź spać- mruknął zaspanym głosem dalej nie odwracając się do niej. Dziewczyna ułożyła się wygodnie na łóżku i po chwili drzemała oparta o jego ramię.
Kilka godzin później Caleba obudziły gwizdy kolegów i ich śmiech. Spojrzał na nich pytająco i poczuł, że coś mu ciąży na ramieniu.
-żeby was zobaczył Black Hay VI- zaśmiał się blondyn.
-przymknij się- warknął patrząc tak na niego, że przeszły go dreszcze i umilkł. Chłopak spojrzał na zebranych wokół jego łóżka.- zjeżdżać do swoich zajęć! Nie ma co tu oglądać- warknął w stronę reszty, która po chwili się rozeszła. Caleb spojrzał na śpiącą obok niego dziewczynę, lekko się uśmiechnął wstając- co za dziewczyna… nie rozumiem jej- pokręcił głową podchodząc do szafy- uczepiła się mnie- myślał ubierając się w spodnie i czarną koszulkę. Związał włosy w kucyk.- hey ty mała wstawaj- powiedział stojąc przed łóżkiem, dziewczyna się przeciągnęła i uśmiechnęła się do chłopaka.
-jesteś wygodny i chłodny wiesz?- uśmiechnęła się podnosząc z łóżka. Brunet wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju, gdzie w salonie wszyscy na niego popatrzyli. Westchnął pokręcił głową i wyszedł z salonu za nim podążała jak cień May.
-Caleb co dziś robimy?! Może tenis?- zaproponowała dziewczyna energicznie. Chłopak na nią spojrzał.
-najpierw się posilimy…- powiedział spokojnie, tracił powoli cierpliwość do nadpobudliwej dziewczyny.- chyba wolał bym już Jill- pomyślał i spojrzał na dziewczynę idącą obok niego.
-a po śniadaniu? Jesteś jakiś…- zastanowiła się przyglądając mu się.- nie masz ochoty na sport?- uśmiechnęła się zadowolona z odkrycia.
-nic mi się nie chce- wzruszył ramionami i wszedł do stołówki.
-nie jesteś takim dziwakiem za jakiego uważa cię Jill- stwierdziła biorąc tacę z daniem i siadając przy stoliku.- mi tam nawet pasuje twoje zachowanie…
-czyżby?- spytał patrząc pytająco na May.
-no tak… jak można być takim narwańcem jak ja, to i można być taką ostoją spokoju jak ty. Prawda? A po za tym jako jedyny jeszcze się na mnie nie wkurzyłeś. Inni to po pół godziny mają mnie dość tak jak Jill i rodzice…
-a twoja bliźniaczka?
-e tam. Zawsze to wychodzi na jej. Kłócę się z nią, bo od kiedy pamiętam to robiłam… rodzice mówili, że jak byłyśmy w wieku dwóch lat to pobiłyśmy się o lalkę bo moja była blondynką a jej brunetką. Zawsze jak miałam coś innego to ona mi zabierała… w szkole to ja pisałam za nią wypracowania, a ona za mnie matmę- uśmiechnęła się do wampira.
-tak podobne, a tak różne. Ale ona chyba jest spokojniejsza od ciebie?
-no tak spokojniejsza… i nudniejsza- zachichotała- ja wolę uprawiać różne sporty, a ona woli siedzieć w domu i rysować, szyć  itp., itp.­- powiedziała kończąc posiłek. Caleb spojrzał na swój talerz z ledwo tkniętym posiłkiem.
-chodźmy na spacer. Nie mam apetytu- stwierdził wstając.
-jasne. Dlaczego ty jesteś taki skryty i tajemniczy?- spytała po wyjściu z budynku.
-no cóż kiedyś byłem inny… ale kilka lat temu miałem nieprzyjemne zdarzenie… o którym nie chcę mówić, ale owo zdarzenie zmieniło mnie. Na takiego jakim jestem teraz…- dobrze mu się rozmawiało z May, była bardzo inteligentna choć sprawiała pozory idiotki. Rozmowa ciągnęła się o wszystkim, wyczuł w niej drobną zmianę…
-…mam nawet bliznę po tej zabawie- ciągnęła May i spojrzała na Caleba który oparł się o drzewo, cały drżał.
-cholera- mruknął pod nosem- jestem głodny… potrzebuję Dirka…- pomyślał i spojrzał na dziewczynę.- May uciekaj ile sił w nogach…
-masz ten atak co wtedy? Mam znaleźć Dirka?- spytała niepewnie dziewczyna.
-szybko- powiedział łapiąc się za żołądek, dziewczyna zaczęła biec dróżką którą szli. Chłopakowi wysunęły się kły- cholera… tracę kontrolę…- pomyślał zaciskając powieki- oby teraz nikt nie szedł….- w tym momencie poczuł zapach kr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz