-mam cię złodziejko!- krzyknęła Gay po
wejściu siostry do salonu.
-Gay?- spytała czarnowłosa na widok
siostry, która miała białe włosy.- co się stało z twoimi włosami?
-osiwiałam przez ciebie!- krzyknęła rozzłoszczona bliźniaczka.- czego dolałaś do mojego balsamu?! Wody utlenionej?!
I co zrobiłaś z moim projektem?! Jest brudny! Zniszczony! I gdzie byłaś całą
noc! Jak mogłaś!- Krzyczała z pretensją w głosie.
-przepraszam…?- przeprosiła May
uśmiechając się głupkowto, gdy Gay rzuciła się na siostrę i zaczęły się tłuc. –
sama teraz go do końca porwiesz!- pisnęła May.- Eli! Pomóż!- poprosiła chłopaka
przyglądającego się z kanapy bliźniaczkom. Chłopak uśmiechnął się poprawił nową
czapkę którą dostał od Gay.
-obiecałem, że nie będę się wtrącał-
powiedział chłopak przyglądając się jak Gay przegrywa z May.
Parę minut
później Gay drapie po plecach Eli’ ego, który się rozciągnął. May po przebraniu
się i umyciu siedziała potłuczona nie mniej jak siostra na fotelu i obcinała
parkę.
-Gay…- zaczęła May masując obolałe
miejsce na ręce.
-czego chcesz?
-przepraszam… ale obiecałam dla Caleba,
że nie powiem gdzie jedziemy… jeszcze raz przepraszam za zniszczenie kompletu.-
przeprosiła i spojrzała na siostrę, która przestała głaskać blondyna.
-dobra, przyjmuję przeprosiny- spojrzała
na May, a następnie zerknęła na Eli’ ego. Mając dziwne przeczucie zastanawiała
się, czy to tylko chodzi o siostrę czy o coś większego…
Po chwili do
pokoju wpada zdyszany Dirk, uniósł rękę w geście by mu nie przerywano.
-May, Gay... potrzebuję waszej pomocy…
nie macie jakiegoś babskiego ciuszka… i czegoś na głowę…- wysapał zdyszany
zielonowłosy.- bardzo potrzebuję…
-o nie nic nie pożyczam!- stwierdziła
Gay i spojrzała na czarnowłosą.
-jasne rozumiem- westchnęła May
podniosła się z fotela- a czego konkretnie potrzebujesz?- spytała prowadząc
chłopaka za sobą.
-no sam nie wiem… jakieś ubranie… i coś
na głowę jakaś czapka czy opaska…- wzruszył ramionami a dziewczyna się
zatrzymała i spojrzała na niego.
-a po co ci babskie ciuszki? Organizujesz
bal przebierańców i nie jestem zaproszona?!- spytała podnosząc brwi pytająco.
-więc… nie chcę ich ubrać… ale są
potrzebne. dowiesz się dlaczego później. Zgoda?
-niech ci będzie. Wiesz gdzie jest Jill?
-Jill…- zastanowił się gdy ta
przeszukiwała półki.- Jill gdzieś jest z Jasperem, nie mam pojęcia gdzie. Mam
ważniejsze sprawy od niej.
-na przykład?- spytała patrząc na
pomarańczową bluzeczkę ze znakiem
radioaktywności.- może być?
-nie- skrzywił się- chodzi o to, że mam
przesrane przez ciebie i Caleba.
-a ta?- spytała pokazując czarną
bluzeczkę na ramiączkach.
-lepiej coś z długim rękawem. Ona woli
długi rękaw…
-co za ona?- spytała zaglądając na inną
półkę.- lubi fioletowy?- spytała wyciągając fioletową tunikę.
-chyba tak… ja lubię- przyznał i
spojrzał na ciuszek trzymany przez May.- może być- zgodził się.
-oki. I tak za nią nie przepadałam.
Dostałam ją od Gay, kupiła ją za jakieś grosze i dała mi. Ja nie przepadam za
fioletem- stwierdziła grzebiąc się dalej w szafce.- jest szczupła?
-no z figury podobna do ciebie- przyznał
chłopak.
-powiesz kim ona jest?- zagłębiła się w
szufladzie.
-to minister ochrony bransolet… jest
moją starszą siostrą… i chce mnie, ciebie i Caleba… znaczy się ja mam
przesrane.- powiedział chłopak spuszczając głowę. Dziewczyna przestała grzebać
się i spojrzała na niego.
-dlaczego?- spytała domyślając się
odpowiedzi- dlatego, że ja, Jill i Gay nałożyłyśmy te cacuszka? I dlatego, że
zniknęłam bez słowa z Calebem? Gay mi mówiła, że strasznie się denerwowałeś i
panikowałeś.
-tak… chodzi o bransolety. O to, że
pozostawiłem je bez opieki... Jestem takim idiotą!- jęknął zły na siebie.
-mogą być?- spytała pokazując proste
czarne spodnie. Uśmiechnęła się gdy ten machnął ręką.- mówisz coś jeszcze na
głowę…- zastanowiła się i uśmiechnęła się dostając olśnienia.- mam taką
czapeczkę. Trochę hipisowska wiem… dostałam ją od ciotki. Ona żyje tamtymi
czasami.- uśmiechnęła się wręczając tęczowo kolorową czapeczkę.- może się nie
obrazi…?
-dzięki.- powiedział biorąc ubranie.-
May…- odwrócił się- masz buty rozmiar 38? Bo wiesz jej własne do tego nie
pasują…
-tak się składa, że mam. Noszę przecież
ten rozmiar…- uśmiechnęła się i wyjęła z półki adidasy.- Czekaj. Chyba nie
chcesz z tym tak paradować po szkole?
-bo co?- spojrzał na trzymane ciuszki.
-Gdzie chcesz to zanieść?- spytała
wyjmując torbę sportową- Daj. Schowamy to tu.- Zabrała z rąk Dirka ubranie i
wsunęła je do torby.
-no… do księżycowej groty, oczywiście…-
powiedział Dirk.
-zapewne tam jest Caleb, tak?- spojrzała
na chłopaka, który przytaknął.- trzymaj, nikt nie powinien na ciebie gapić się
jak na idiotę. Przekaż mu, że czekam, aż zagramy w kosza.- dodała uśmiechając
się. Dirk odwzajemnił uśmiech i wyszedł. Odetchnęła i usiadła na łóżku.- no to
pięknie. Ale się porobiło…- stwierdziła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz