Dirk dobiegł do groty, wręczył torbę siostrze, która
nie spuszczała wzroku z Caleba. Najwidoczniej już powiedziała parę niemiłych
słów dla bruneta, gdyż ten był zły.
-tu masz ubranie, tyle mi się udało załatwić-
powiedział i spojrzał na Caleba.- May mówiła, że obiecałeś jej granie w kosza…-
spojrzał na siostrę, która przeglądała ubranie.
-może być.- powiedziała wstała i wyszła z ubraniem
do groty obok. Tam się przebrała, wyszła i spytała się- przypominam człowieka?
-ta- burknął Caleb- Dirk czy to nie ubranie May?
-e tak, bo co?
-nie nic tylko poczułem, że to jej- przyjrzał się
dziewczynie. Wyglądała o wiele przyjaźniej niż w tamtym uniformie- i pomyśleć
jak człowiek się zmienia pod wpływem ubrania.- mruknął pod nosem. Vera postanowiła
puścić to mimo uszu i spojrzała na brata.
-Dirk zaprowadź mnie do bransolet- powiedziała
rozkazująco. Caleb machnął ręką i wyszedł z groty. Zostawiając rodzeństwo
razem, w tym momencie chciał być sam.
Usiadł opierając się o kamień na polanie i przymknął
oczy. Wiedział, że Vera ma rację, że May i Dirk nie będą wiecznie go żywić. W
szczególności jeśli chodzi o May, lubił tą dziewczynę. Stwierdził, że nie
poznał by ją z ojcem, żeby nie jej charakterek przypominający starszego
wampira. Zdrzemnął się oparty o kamień.
- o tu jesteś- powiedział Eli siadając naprzeciwko
wampira, który zerknął na niego.- ta pani co rozkazuje Dirkowi…
-ta pani to jego starsza siostra, Vera.- wyjaśnił
Caleb i wyprostował się. Zauważył, że słońce zachodzi.- długo mnie nie było?
-jakieś z 9 godzin. May się wkurzyła, że ją
wystawiłeś. A ta siostra Dirka mi rozkazuje- doniósł i popatrzył błagalnie na
Caleba. Ten się uśmiechnął i pogłaskał Eli’ ego, aż ten zamruczał.
-co Gay cię nie dopieściła?- zaśmiał się widząc jak
ten się naprężył.
-Gay kłóci się z nią i broniła May, a Vera mi kazała
się wynosić. Nazwała mnie kocurem!- poskarżył się.- ja nie jestem kocurem…
-jasne, że nie. Jesteś przecież naszym kociakiem, co
mały?- uśmiechnął się Caleb otrzepując się z trawy. Spojrzał na demona, który
najwidoczniej nie chciał wracać.- co jest?
-nic- chłopak uśmiechnął się i wstał leniwie.- co
ona ci powiedziała?- spytał idąc obok wampira.
-że pozbawi mnie żywicieli. Jakimi są teraz May i
Dirk. A co?
-ze mnie drwiła, że ze mnie to żaden demon.
Twierdzi, że nie dorównuję demonom do pięt. I, że…- zamilkł spuszczając głowę.
-jak nie chcesz to niemów- powiedział Caleb
głaszcząc chłopaka po głowie.- no nakładaj czapkę. Widzę ludzi na horyzoncie. –
dodał. Blondyn przytaknął nakładając czapkę. Po chwili minęli Black Hay VI,
który uśmiechnął się do chłopaków. Po wejściu na boisko Caleb spojrzał na
rzucającą do kosza May. Ruszył w jej kierunku, za nim jak cień podążył Eli.
Przez chwilę się jej przyglądał z jaką łatwością trafiała do kosza, uśmiechnął
się sam do siebie.- szkoda- stwierdził gdy nie trafiła i dziewczyna była
wściekła na siebie.- ale to nie koniec świata…
-ta… zależy dla kogo.- burknęła niezadowolona i
spojrzała na chłopaka.- ktoś na księżycu przeze mnie umiera. Przez to co mam na
ręce. To wcale nie jest przyjemne słuchać czegoś takiego…- dodała. Zapadła
cisza. Wampir podszedł do niej i ją objął, a ta wtuliła się.
Vera dzięki swoim zdolnościom dostała się do szkoły
jako zwykły uczeń i zamieszkała w starszej grupie. Z czego pozostali współlokatorzy
pokoju się cieszyli za wyjątkiem Jill, która się nie odzywała do nowej.
Dwa dni później po przebudzeniu się, Gay spojrzała
na łóżko bliźniaczki i dziewczyny nie było. Wstała ubrała się i zeszła do
salonu tam spał Eli zwinięty w kłębek, uśmiechnęła się i pogłaskała chłopaka po
plecach. Blondyn przeciągnął się leniwie i zrobił miejsce na kanapie, gdzie
usiadła Gay. Eli od razu położył jej głowę na kolana i zaczął dopominać się
pieszczoty. Dziewczyna się zaśmiała.
-chodź gdzieś połazimy. Nie chcę spotkać tego
terminatora Very- poprosiła Gay poprawiając czapkę chłopakowi.
-też- przyznał chłopak.- proszę nie stawaj w mojej
obronie. Zawsze sobie jakoś z tym radziłem. A nie chciałbym byś ucierpiała za
to- powiedział chłopak wstając- która jest?
-po ósmej. Może i sobie radziłeś, ale ja nie lubię,
gdy ktoś się znęca nad moimi kolegami.- pogłaskała go po policzku i uśmiechnęła
się do chłopaka, który odwzajemnił uśmiech.- to jak idziemy?- spytała.
-idziemy- poparł chłopak wstając- pokarzę ci moje
ulubione miejsce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz