May jak to ma w
zwyczaju wchodzi do sypialni chłopaków ze starszej grupy. Tym razem jednak nie
budziła Caleba, tylko ułożyła się obok niego. Obserwowała jak ten spokojnie
śpi, oparła głowę o jego ramię. Długo jednak tak nie poleżała.
-May… co tu robisz?- spytał Caleb czując
ciężar na ramieniu.
-nic. Zaraz wracam do siebie. Jak
terminator mnie tu przyłapie będę miała przerąbane…- powiedziała nie ruszając
się z miejsca.
-ta. Wcale nie jest podobna do brata…
choć mają wspólną cechę. Lubią rządzić innymi.- poparł i pogładził ręką czarne
włosy dziewczyny.
-oboje są zarozumiali- zachichotała
siadając.
-jednak są podobni- przyznał Caleb
uśmiechając się do dziewczyny.- poczekaj w salonie.- powiedział gdy dziewczyna
miała już wychodzić z sypialni. Zaskoczona spojrzała na Caleba przekrzywiając
lekko głowę w prawo.
-jesteś głodny? Czy chory?- spytała
patrząc jak ten wstaje.- fajne ma ciałko…- pomyślała uśmiechając się sama do
siebie. Chłopak spojrzał na nią pytająco, a dziewczyna czując, że pieką ją policzki
wyszła. W salonie usiadła na kanapie i czekała na Caleba, który niedługo
znalazł się obok niej.
***
Jill
przeciągnęła się, a widząc, że Vera jeszcze śpi wstała i skierowała się do
łazienki. Po drodze zobaczyła May i Caleba oglądających coś w telewizorze.
Weszła do łazienki i spojrzała w lusterko skrzywiła się widząc czerwone włosy.
Nie podobał jej się ten kolor, wolała swój naturalny kasztanowy, niż ten co
miała na głowie. Odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Drażniła ją bransoleta i
fakt ,że nie może jej zdjąć. Zastanawiała się, czy istnieje jakiś sposób na
szybsze zdjęcie bransolet niż naładowanie.
***
Dzisiejszego i
jutrzejszego dnia przyjeżdżają uczniowie zostało tylko dwa dni do rozpoczęcia
się semestru. Zadziwiająco szybko minął siostrom ten tydzień.
Od popołudnia zaczęli się zjeżdżać uczniowie w
dworze zapanował totalny chaos. Caleb był zajęty pokazywaniem nowym uczniom co
gdzie jest i gdzie nie wolno wchodzić…
May za to została wyproszona przez wychowawcę
Black Hay VI z salonu grupy do której należała jej siostra i Caleb. Siedziała
znudzona u siebie w salonie i obserwowała krzątających się po nim ludzi. Nagle
do salonu wpadła Jill i wyciągnęła stamtąd May.
- czego chcesz?- spytała niezadowolona
czarnowłosa. Wyszarpując ramię z uścisku starszej siostry.
-chodź zobacz… co za ciacho!- zachwyciła
się Jill łapiąc i ponownie ciągnąc dziewczynę ku wyjściu z budynku.- musisz go
zobaczyć…- Zatrzymały się przy drzwiach i czekały.
-nie rozumiem ciebie- stwierdziła May i
spojrzała na otwierające się drzwi.
Do holu wszedł
szatyn włosy sięgały ramion i były w nie ładzie. Piwne przenikliwe oczy
otoczone gęstymi czarnymi rzęsami i zacięty wyraz twarzy nadawał mu nieco
demonicznego wyglądu. Ubrany był w czarną koszulkę bez rękawków odsłaniające
muskulaturę ramion chłopaka. Na szyi granatowa bandanka i jeansy poszarpane na
kolanach. W ręce trzymał torbę sportową i miał przerzucony przez ramię plecak.
Chłopak
rozejrzał się po holu w którym panowało zamieszanie. Kilka dziewczyn odwróciło
się by spojrzeć na niego. Nie zwrócił na to uwagę, jednak szukał coś co
znajdowało się w salonie. Wtedy jego wzrok padł na dwie dziewczyny.
Czerwonowłosą i czarnowłosą wpatrywały się w niego szarymi oczami jak
zahipnotyzowane. Znalazł to czego szukał, uśmiechnął się odsłaniając zadbane
białe zęby podszedł do nich.
-Cześć jestem nowy. Może wiecie gdzie są
pokoje młodszej grupy?- zapytał tenorem patrząc na May i Jill. Dokładnie się
przyjrzał dziewczynom, zatrzymując wzrok na srebrnych z wyblakłym błękitnym
kamieniem bransoletach. Już wiedział co go tu przygnało.
-O kurcze…! Miała rację jest SUPER
przystojny- stwierdziła w myślach May szeroko uśmiechając się.- Chętnie
zaprowadzę. Też jestem z młodszej grupy. Za mną!- powiedziała energicznie
ruszając przodem. Szatyn jeszcze szerzej się uśmiechnął, a w jego oczach
pojawiły się błękitne iskierki.
-jesteś niezłym kąskiem- powiedział
szatyn do dziewczyny.
-że czym? Kąskiem? Znaczy się kanapką?-
skrzywiła się May i spojrzała na chłopaka, ale gdy tylko na niego spojrzała od
razu się uśmiechnęła. I zapomniała co chciała mu powiedzieć na temat
porównywania jej do kąska. Weszła do
salonu i zawołała gestem Dirka. Widząc nowego westchnął i podszedł. Gdy
spojrzał na szatyna na jego twarzy zagościł uśmiech.
-ja się zajmę naszym przyjacielem-
powiedział wesoło Dirk biorąc torbę z ręki szatyna.- chodź za mną- dodał
uśmiechając się do chłopaka.- kurczę, ale on fajny…- pomyślał i potrząsnął
głową, gdy tylko o tym pomyślał- Coś jest nie tak…- zerknął na szatyna, który
uśmiechał się w trochę inny sposób niż przyjacielski. Dirk jednocześnie
zarumienił się…- co jest grane?!- zastanowił się, odwracając się w stronę
schodów.- Muszę zebrać chłopaków i powiedzieć, że z tym nowym jest coś nie tak.-
postanowił.- tu będziesz spać, a to twoja szafa i półka. Wołaj jak będę
potrzebny- wyjaśnił i spojrzał szatynowi w oczy, uśmiechnął się do niego
zapominając o postanowieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz