Szkołę odwiedziło:

19. Dziwny szatyn

May jak to ma w zwyczaju wchodzi do sypialni chłopaków ze starszej grupy. Tym razem jednak nie budziła Caleba, tylko ułożyła się obok niego. Obserwowała jak ten spokojnie śpi, oparła głowę o jego ramię. Długo jednak tak nie poleżała.
-May… co tu robisz?- spytał Caleb czując ciężar na ramieniu.
-nic. Zaraz wracam do siebie. Jak terminator mnie tu przyłapie będę miała przerąbane…- powiedziała nie ruszając się z miejsca.
-ta. Wcale nie jest podobna do brata… choć mają wspólną cechę. Lubią rządzić innymi.- poparł i pogładził ręką czarne włosy dziewczyny.
-oboje są zarozumiali- zachichotała siadając.
-jednak są podobni- przyznał Caleb uśmiechając się do dziewczyny.- poczekaj w salonie.- powiedział gdy dziewczyna miała już wychodzić z sypialni. Zaskoczona spojrzała na Caleba przekrzywiając lekko głowę w prawo.
-jesteś głodny? Czy chory?- spytała patrząc jak ten wstaje.- fajne ma ciałko…- pomyślała uśmiechając się sama do siebie. Chłopak spojrzał na nią pytająco, a dziewczyna czując, że pieką ją policzki wyszła. W salonie usiadła na kanapie i czekała na Caleba, który niedługo znalazł się obok niej.
***
Jill przeciągnęła się, a widząc, że Vera jeszcze śpi wstała i skierowała się do łazienki. Po drodze zobaczyła May i Caleba oglądających coś w telewizorze. Weszła do łazienki i spojrzała w lusterko skrzywiła się widząc czerwone włosy. Nie podobał jej się ten kolor, wolała swój naturalny kasztanowy, niż ten co miała na głowie. Odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Drażniła ją bransoleta i fakt ,że nie może jej zdjąć. Zastanawiała się, czy istnieje jakiś sposób na szybsze zdjęcie bransolet niż naładowanie.
***
Dzisiejszego i jutrzejszego dnia przyjeżdżają uczniowie zostało tylko dwa dni do rozpoczęcia się semestru. Zadziwiająco szybko minął siostrom ten tydzień.
 Od popołudnia zaczęli się zjeżdżać uczniowie w dworze zapanował totalny chaos. Caleb był zajęty pokazywaniem nowym uczniom co gdzie jest i gdzie nie wolno wchodzić…
 May za to została wyproszona przez wychowawcę Black Hay VI z salonu grupy do której należała jej siostra i Caleb. Siedziała znudzona u siebie w salonie i obserwowała krzątających się po nim ludzi. Nagle do salonu wpadła Jill i wyciągnęła stamtąd May.
- czego chcesz?- spytała niezadowolona czarnowłosa. Wyszarpując ramię z uścisku starszej siostry.
-chodź zobacz… co za ciacho!- zachwyciła się Jill łapiąc i ponownie ciągnąc dziewczynę ku wyjściu z budynku.- musisz go zobaczyć…- Zatrzymały się przy drzwiach i czekały.
-nie rozumiem ciebie- stwierdziła May i spojrzała na otwierające się drzwi.
Do holu wszedł szatyn włosy sięgały ramion i były w nie ładzie. Piwne przenikliwe oczy otoczone gęstymi czarnymi rzęsami i zacięty wyraz twarzy nadawał mu nieco demonicznego wyglądu. Ubrany był w czarną koszulkę bez rękawków odsłaniające muskulaturę ramion chłopaka. Na szyi granatowa bandanka i jeansy poszarpane na kolanach. W ręce trzymał torbę sportową i miał przerzucony przez ramię plecak.
Chłopak rozejrzał się po holu w którym panowało zamieszanie. Kilka dziewczyn odwróciło się by spojrzeć na niego. Nie zwrócił na to uwagę, jednak szukał coś co znajdowało się w salonie. Wtedy jego wzrok padł na dwie dziewczyny. Czerwonowłosą i czarnowłosą wpatrywały się w niego szarymi oczami jak zahipnotyzowane. Znalazł to czego szukał, uśmiechnął się odsłaniając zadbane białe zęby podszedł do nich.
-Cześć jestem nowy. Może wiecie gdzie są pokoje młodszej grupy?- zapytał tenorem patrząc na May i Jill. Dokładnie się przyjrzał dziewczynom, zatrzymując wzrok na srebrnych z wyblakłym błękitnym kamieniem bransoletach. Już wiedział co go tu przygnało.
-O kurcze…! Miała rację jest SUPER przystojny- stwierdziła w myślach May szeroko uśmiechając się.- Chętnie zaprowadzę. Też jestem z młodszej grupy. Za mną!- powiedziała energicznie ruszając przodem. Szatyn jeszcze szerzej się uśmiechnął, a w jego oczach pojawiły się błękitne iskierki.
-jesteś niezłym kąskiem- powiedział szatyn do dziewczyny.
-że czym? Kąskiem? Znaczy się kanapką?- skrzywiła się May i spojrzała na chłopaka, ale gdy tylko na niego spojrzała od razu się uśmiechnęła. I zapomniała co chciała mu powiedzieć na temat porównywania jej do kąska.  Weszła do salonu i zawołała gestem Dirka. Widząc nowego westchnął i podszedł. Gdy spojrzał na szatyna na jego twarzy zagościł uśmiech.
-ja się zajmę naszym przyjacielem- powiedział wesoło Dirk biorąc torbę z ręki szatyna.- chodź za mną- dodał uśmiechając się do chłopaka.- kurczę, ale on fajny…- pomyślał i potrząsnął głową, gdy tylko o tym pomyślał- Coś jest nie tak…- zerknął na szatyna, który uśmiechał się w trochę inny sposób niż przyjacielski. Dirk jednocześnie zarumienił się…- co jest grane?!- zastanowił się, odwracając się w stronę schodów.- Muszę zebrać chłopaków i powiedzieć, że z tym nowym jest coś nie tak.- postanowił.- tu będziesz spać, a to twoja szafa i półka. Wołaj jak będę potrzebny- wyjaśnił i spojrzał szatynowi w oczy, uśmiechnął się do niego zapominając o postanowieniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz